poniedziałek, 22 maja 2017

Recenzja: Bernard Cornwell „Zimowy Monarcha” PREMIERA


Kto mnie dobrze zna ten wie, że uwielbiam książki związane z historią Anglii. Pisałam już kiedyś o serialach i książkach, które opowiadają o angielskich władczyniach, a teraz przyszedł czas na zapoznanie się z troszkę inaczej przedstawioną historią znanego nam wszystkim władcy Brytów, Artura.




Tytuł: Zimowy monarcha
Autor: Bernard Cornwell
Tłumaczenie: Jerzy Żebrowski
Cykl: Trylogia arturiańska (tom 1)
Wydawnictwo: Otwarte
Tytuł oryginału: The Winter King: A Novel of Arthur
Data wydania: 22 maja 2017
Liczba stron: 608



Historię Artura poznajemy dzięki Sasowi o imieniu Derfel, który był uczestnikiem pasjonujących wydarzeń rozgrywających się na przełomie V i VI wieku. Po latach mężczyzna postanawia opowiedzieć o straszliwej wojnie, której celem - paradoksalnie - był pokój.

Zgodnie z wolą Wielkiego Króla Uthera, władcy Dumnonii, po jego śmierci na tron ma wstąpić jego kaleki wnuk, Morded. Niestety, kiedy król umiera, chłopiec jest jeszcze niemowlęciem, dlatego prawo do rządzenia potężnym państwem, jakim jest Dumnonia, zaczyna rościć sobie między innymi władca Sylurii, Gundleus. W obronie chłopca występuje Artur, syn Uthera z nieprawego łoża. Artur jest prawdziwym i odważnym wojownikiem i wielu widziałoby go na tronie w miejscu Mordeda, jednak ten pragnie pozostać wierny woli zmarłego ojca. Jego prawdziwym marzeniem jest zaprowadzenie w targanej politycznymi, militarnymi i religijnymi konfliktami Brytanii prawdziwego i trwałego pokoju. Na domiar złego Brytania jest coraz częściej atakowana przez Saksonów. W końcu wydaje się, że jego marzenie się spełni, a zwaśnione państwa uda się pogodzić. Niestety, w decydującym momencie Artur zamiast rozumem kieruje się sercem, a w Brytanii wybucha wojna.

Bernard Cornwell bardzo rzetelnie podszedł do tematu - a przynajmniej na tyle, na ile mógł korzystając z różnych dostępnych doniesień i sprawozdań historycznych. Ponieważ Artur prawdopodobnie (jeśli w ogóle) żył w V lub VI wieku, nie nosił średniowiecznej zbroi, nie machał kopią i nie biesiadował w kamiennej fortecy. Być może też wcale nie był królem. Autor postanowił odrzucić lub zmienić wiele znanych nam z legendy motywów lub wplótł je w taki sposób, aby miały one sens występując w takich ramach czasowych. Sam napisał tak: „Zimowy Monarcha jest zatem powieścią o „mrocznych wiekach”, w której legendarne przekazy i wyobraźnia muszą rekompensować brak dokumentacji historycznych”. Oczywiście poznajemy druida Merlina, który również pragnie zaprowadzić pokój w Brytanii i „przywrócić ją dawnym bogom”. W książce znajdziemy też znane nam postacie Lancelota, Nimue oraz przepięknej Ginewry - jednak autor popuścił wodze wyobraźni i rzeczywiście „napisał” je na nowo.

Bardzo polubiłam naszego narratora, Derfla. Gdy zaczyna swoją opowieść, jest zaledwie młodym chłopcem żyjącym pod opieką Merlina w Awalonii. Z czasem ma zaszczyt walczyć u boku samego Artura, który bardzo ceni sobie rady lojalnego Saksona.

Jedyne zastrzeżenie jakie mam do tej książki, to wolno rozwijająca się akcja. Powieść tak naprawdę momentami przypomina sprawozdanie historyczne i pomimo, że bardzo podoba mi się styl Cornwella, brakowało mi wbijających w fotel momentów, które sprawiłyby, że nie mogłabym oderwać się od czytania. Pomimo tego, lektura ta zdecydowanie umiliła mi lot samolotem, dzięki czemu podróż minęła mi zdecydowanie szybciej i przyjemniej.



Za możliwość przeczytania książki dziękuję wydawnictwu





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz